„To niezależna, wewnętrzna refleksja jest potrzebna w indywidualnym poszukiwaniu prawdy, a nie zależność od czyichś poglądów czy zwykłej książki”
– Bruce Lee
W dzisiejszym świecie jest zbyt dużo tanich, szybkich i mdłych sposób na sukces, zapewniających „jeden cudowny środek”, „jedną magiczną wskazówkę” czy „sześć prostych kroków”, które stymulują do ciągłej pogoni za świecącymi zabawkami, zapewniając krótkoterminowe poczucie spełnienia i natychmiastową gratyfikację. Taka forma adoptowania życiowych porad, zazwyczaj bywa nie tylko nieskuteczna, ale czasem wręcz szkodliwa i przypomina sprzedawanie wody nad rzeką. W efekcie taka „pop-psychologia” wzmacnia naiwne przekonania o świecie, człowieku, utrzymuje uprzedzenia oraz iluzje poprzez posługiwanie się uproszczonymi schematami mentalnymi, budowanymi na fałszywych powiązaniach przyczynowo- skutkowych bez znajomości adekwatnej reprezentacji problemu. Przecież umysł ludzki jest wciąż zbyt złożony, zróżnicowany i wciąż niezagłębiony, by stosować jakiekolwiek uproszczenia, a rynek wydaje się być przesycony „osobami doświadczonymi”, które publikują recepty artykuły, programy telewizyjne, książkami, cytaty o tym, jak zdobyć szczęście.
Jednak jakbyśmy się na chwilę zatrzymali i poszukali prawdziwej istoty terminu „mentalny”, to się okaże, że rdzeń słowa „mental” pochodzi z łaciny i wywodzi się od słowa „mens”, duch. Takie przestawienie paradygmatu z zewnątrz na wewnątrz wychodzi z głównego przesłania tego wpisu, a mianowicie, że wszystko czego potrzebujemy jest już w nas. Gdziekolwiek pójdziemy, tam jesteśmy my, a skarb, który może nas uszczęśliwić jest wewnątrz, ale my tego nie chcemy, bo to jest zbyt łatwo dostępne. Wyobraźmy sobie scenkę. Prawda puka do drzwi, a my mówimy: „Odejdź, bo szukam prawdy”, więc odchodzi. Czyli tak na dobrą sprawę święta podróż jest w nas, a zanim my jako Odkrywcy Własnego Wnętrza odnajdziemy to, czego szukamy w świecie zewnętrznym, najpierw musimy to znaleźć w sobie. „W każdym sercu mieszka mędrzec” – mówi taoistyczne przysłowie. Aby odkryć własną Esencję rozumianą jako harmonię ze swoim centrum, to musimy się do niej „dokopać” i „wejść pod powierzchnię”, poprzez usuwanie wierzchniej warstwy opinii, preferencji, nieświadomych myśli i nawyków. To bardzo bolesny proces, który jest podobny do zdzierania warstw z cebuli, kiedy przy każdej kolejnej coraz bardziej płaczemy. Czy się opłaca? Nie, ale czy warto? Z pewnością tak, bo po drugiej stronie czeka na nas wolność.
„Dotarcie do swego centrum, zapuszczenie korzeni we własnym wnętrzu jest osiągnięciem najwyższego poziomu istoty ludzkiej”
– Bruce Lee